poniedziałek, 28 lipca 2014

Miriam i Lucy rozdział 6

Czas mijał nieubłaganie szybko. Każdy dzień wyglądał tak samo: idę do szkoły, wszyscy się do mnie kleją, Ichiro odprowadza mnie do parku a potem praca. Jestem szczęśliwa bo zdobyłam kilku cennych dla mnie przyjaciół lecz w takim tempie szybko ich opuszczę.
  Praca! Kocham pracę w maido cafe! Mamy prześliczne stroje! Ja z Lucy dostałyśmy krótkie sukienki służących i długie, czarne buty na obcasie. Jednym słowem: dużo falbanek.  Hmm… Tylko czasem zdarzają się faceci starający się podejrzeć co jest pod spodem. Ale my już się im nie damy! Przecież doskonale znamy aikido i judo.
- Dzień do… - CO TU DO CHOLERY ROBI ICHIRO I ERYK?! TO SĄ JAKIEŚ JAJA CZY CO?!
- Mi…riam?! Co ty tu robisz? – pyta zdziwiony Ichiro.
- Luuuucy?! – zawołał Eryk.
  No fajnie, teraz już nawet magicznym polskim nie możemy porozmawiać bo i tak wszystko zrozumieją. Spojrzałam na Lucy. Jej mina była podobna do mojej. I co my teraz zrobimy? Szybko wyjrzałam przez okno. No super! Przyprowadzili kolegów… Świetnie… SHUJI?! Tylko tego brakowało… Oni chyba sobie ze mnie kpią. Szybko odwróciłam Ichiro i wypchnęłam go za drzwi. Lucy postąpiła podobnie z Erykiem.  Stanęłam na palcach i powiedziałam na ucho zdezorientowanemu chłopakowi.
- Ani mru-mru o tym, gdzie pracujemy, jasne? Teraz wyjdziecie, i powiecie, że nie ma tu nic interesującego…
- Ale jaja! Miriam, Lucy! Co wy tu robicie?! – to chyba tylko jakiś zły sen… Grupka na czele z Shujim weszła już do kawiarenki.
- Lucy! Miriam! Przyprowadziłyście kolegów! Dużo ich! Rozgośćcie się! – NO NIE! Zaraz mnie jasny szlag trafi. Musiała się wtrynić? Owszem, szanuję naszą szefową, ale… Jak widać nie potrafi czytać sytuacji.
- Skoro już tu jesteśmy, to może wpadną też chłopaki z trzecich klas? – zaproponował rozbawiony Shuji. – Chyba też za wami przepadają, więc nie będzie problemu.
  Od tej chwili mój koszmar się rozpoczął. Założę się, że w szkole nie dadzą nam żyć. Zaraz będą takie propozycje jak: „Zostań moją osobistą służącą”. Nie jestem żadnym zbokiem czy coś ale… Nie powiem, żebyśmy były traktowane jak inne dziewczyny. Chłopcu częściej nas zagadują i oglądają się za nami, a krótkie spódniczki i bluzki od mundurku nie pomagają. Inne dziewczyny nam zazdroszczą i dokuczają, ponieważ wszyscy najpopularniejsi chłopcy spędzają czas z nami. W gruncie rzeczy to moimi jedynymi przyjaciółkami stąd są Megumi i Hitoshi. Więc ogólnie większą część czasu spędzamy w gronie chłopców. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Lucy (i to po polsku!):
- Miriam, możemy pogadać na zapleczu?

~~~
 Tak to teraz czytam, i stwierdzam, że przyda się dużo poprawek... Troszkę przeraża mnie to co pisałam. Ale teraz, kiedy wprowadziłam drobne zmiany, powinno być lepiej.
Melduję powodzenie akcji!

poniedziałek, 7 lipca 2014

Lucy i Miriam rozdział 1

Po rozdzieleniu z Miriam czułam się nieswojo, a wszystkie oczy były skierowane w moja stronę, co tylko pogarszało sprawę.
- Poczekaj przed klasą dobrze? Nauczyciel zaraz do ciebie przyjdzie. Dasz sobie rade?
- Tak, jasne.
Musiałam się lekko uśmiechnąć, czuję, że zaprzyjaźnię się z Jun'em. Musze przyznać, troszkę się denerwuje, nienawidzę być w centrum uwagi! W tym momencie podszedł do mnie nauczyciel.
- Lucsja Kamiska?
Boże jak oni śmiesznie wymawiają moje imię!
- Tak to ja i proszę pana Łucja, Ł-U-C-J-A.
- Dobrze, dobrze, zapraszam
W tym momencie weszliśmy do klasy, wszystkie głosy ucichły. Myślałam tylko o tym by jak najszybciej usiąść w ławce.
- To jest Lucysja Kamosinoska od dzisiaj będzie chodzić z wami do kasy, Lucso proszę cię usiądź w wolnym miejscu na końcu sali dobrze?
Dwa razy nie musiał powtarzać. Czym prędzej udałam się do ławki która była umieszczona z tyłu sali tuż przy oknie. Lekcja się zaczęła a ja wpatrywałam się w książkę umieszczoną na mojej ławce. Dalej czułam wzrok innych uczniów na sobie, ogółem cała sytuacja była bardzo niekomfortowa.  Dopiero w połowie lekcji odważyłam się podnieść wzrok. Na szczęście większość uczniów zajęła się lekcją. Teraz mogłam spokojnie rozejrzeć się po klasie. Uczniowie zbytnio się nie wyróżniali, wszyscy słuchali w skupieniu tego co mówi nauczyciel, tylko jeden chłopak patrzył w moją stronę. Zdążyłam tylko zauważyć jego hipnotyzujące ciemnoniebieskie tęczówki. Ten delikwent chyba nie jest z stąd, musi mieć jakieś korzenie europejskie. W zamyśleniu patrzyłam się za okno, widok był niesamowity. Było widać całą ulicę główną za którą rozprzestrzeniał się zielony las. Tak zapatrzyłam się w krajobraz za oknem, że nie zauważyłam kiedy zadzwonił dzwonek. Czym prędzej wyszłam z klasy w poszukiwaniu Miriam ale nie za bardzo się jeszcze orientowałam więc włóczyłam się po korytarzu w nadziei że gdzieś ją spotkam. W pewnym momencie poczułam mocne uderzenie.
- O boże! Przepraszam!
Ten aksamitny głos należał do mężczyzny. Czym prędzej spojrzałam na właściciela. Myślałam że to jakiś żart! Chłopak z niebieskimi oczami!
- Przepraszam, zostanie ci plama!
Co? Zaraz o czym on mówi? Chłopak wskazał ręką na mój mundurek.
- Cholera jasna!
Wyrwało mi się po polsku. Chłopak gdy to usłyszał uśmiechnął się.
- Jestem Eryk
Zaraz, zaraz czy to nie jest przypadkiem polskie imię? Chłopak widząc moją zdziwioną minę pośpieszył z wyjaśnieniem.
- Moja mama pochodzi z Polski, a do 13 roku życia mieszkałem w Anglii.
- A nie no spoko, mundurkiem się nie przejmuj. Wypierze się, a tak w ogóle jestem Lucy.
Lekko się uśmiechnęłam w jego stronę. Miałam nadzieje, że jakoś podtrzyma rozmowę ale on milczał i przyglądał się moim oczom. Zielone tęczówki są aż takie dziwne?
- Wiesz co ja już chyba pójdę, pa! Do zobaczenia na lekcji!
W ten o to sposób trafiłam z powrotem do klasy, nie wychodziłam na przerwy bo po co? Miriam pewnie już znalazła sobie kilku nowych znajomych. Zazdroszczę jej, zawsze  chciałam być tak samo otwarta jak ona. Eryk nie zjawił się na pozostałych lekcjach, szkoda, jedyna osoba z którą nawiązałam jakiś kontakt. Po skończonych zajęciach udałam się do kawiarenki w której pracujemy. Weszłam tylnymi drzwiami i szybko wskoczyłam w stój. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam, mówiąc oczywiście skromnie, słodko! Pierwszy raz miałam na sobie strój meido! Ale gdzie do cholery podziała się Miriam?! Szybko wybrałam jej numer.
- Lucy?
Usłyszałam znajomy głos przyjaciółki w telefonie.
- Miriam! Do cholery! Gdzie ty się podziewasz! Za piętnaście minut zaczynamy pracę!
- Boże, nie żartuj sobie.
- Biegnij głupolu! A nie „boziuj” mi tu!
W tym momencie się rozłączyłam. Nie zostało mi nic innego jak na nią czekać.
~~~
No tak... Jako że nie wiedziałyśmy za bardzo z Asią jak podzielić opowiadanie tak, żebyśmy mogły pisać z dwóch perspektyw i jednocześnie przekazywać wam, która z perspektyw to będzie, to wpadłyśmy (no dobra, Asia wpadła) na pomysł, aby opowiadanie z perspektywy Miriam tytułować Miriam i Lucy, a perspektywę Lucy - Lucy i Miriam. Mam nadzieję, że nie pomieszałyśmy wam tego za bardzo. A co do posta, mam nadzieję, że się spodobał. Sporo czasu minęło od napisania tego opowiadania i wydaje mi się, że moje umiejętności troszeczkę wzrosły ale to zostawię wam do oceny gdy zacznę wstawiać nowsze wypociny.



środa, 2 lipca 2014

Miriam i Lucy rozdział 5



-Jak tu pięknie!
- Masz rację, to jedna z ładniejszych okolic w Tokio.
  Chyba rzeczywiście to nie taki zły chłopak! Nie ma to jak tak iść i… AU!!!
- Hej, Miriam, nic ci nie jest? Poczekaj, pomogę ci wstać.
- Nie! Poradzę sobie! Dzięki. Z czego się tak śmiejesz?
- Chyba masz trochę za krótką spódniczkę. Nie możesz się tak pochylać, bo ci wszystko widać…
-Zboczeniec! – szybko jednak się zorientowałam, ze powiedziałam to po polsku, pewnie tylko popatrzy na mnie jak na wariatkę i pójdziemy dalej.
- Kto tu jest zboczeńcem? To ty nosisz za krótkie spódniczki!
  Zanim się zorientowałam nasza rozmowa przeniosła się na język polski. Było całkiem śmiesznie. Zdziwiło mnie, skąd potrafi posługiwać się polskim.
- Ej, skąd znasz polski? – powracamy do normalności, znowu język japoński.
- No cóż… To długa historia. Moja matka jest Polką, ale kiedyś zakochała się w mężczyźnie i pojechała za nim do Anglii, lecz po urodzeniu mnie i mojego brata bliźniaka opuścił ją. Potem poznała naszego obecnego ojca. Po kilku latach w Europie postanowili przeprowadzić się do ojczystego kraju mojego taty. Jak się okazało jest właścicielem bardzo bogatej firmy. I tak, oto moja historia.
- Jej, ty to dopiero miałeś fajne życie.  Przy tobie to ja wyglądam jak jakiś szary i nudny człowiek.
- W takim razie opowiedz coś.
- Może jedyną ciekawą rzeczą jest to, że piszę piosenki, ale to nic takiego.
- Serio? Z chęcią kiedyś posłucham.
  Zanim się obejrzałam siedzieliśmy na ławeczce w parku i rozmawialiśmy, dopóki nie zadzwonił mój telefon.
- Lucy?
- Miriam! Do cholery! Gdzie ty się podziewasz! Za piętnaście minut zaczynamy pracę!
- Boże, nie żartuj sobie.
- Biegnij głupolu! A nie „bożuj” mi tu!
  Oczywiście między sobą rozmawiamy po polsku ale i tak zakładam, że Ichiro wszystko zrozumiał.
- Przepraszam Ichiro! Muszę biec do pracy!
- Podwiozę cię…
- Nieeeeee!!! Biegnę, papa!
  Tak zakończyła się szkolna przygoda, czas do pracy!

~~~

No, nareszcie coś krótszego, nie? xD
Jak tak teraz patrzę, to jak tylko czytam imię Lucy to przychodzi mi na myśl Fairy Tail... ;D