sobota, 28 czerwca 2014

Miriam i Lucy rozdział 4



- Miriam, proszę, przedstaw się.
- Cześć wszystkim! Jestem Miriam Fen i bardzo się cieszę, że mogę być tu z wami! Jestem z Polski, i od kilku lat planowałam wyjazd tutaj! Nie jestem jeszcze świetna w mówieniu i pisaniu po japońsku, więc nie bójcie się i poprawiajcie mnie kiedy się pomylę. I to chyba wszystko…
- Dobrze, macie teraz lekcję na naukę własną, więc zostawiam was samych.
  Chyba jednak nie byłam jeszcze gotowa na przywitanie ich wszystkich. Kiedy tylko nauczyciel opuścił klasę wszyscy podbiegli do mojej ławki. Było to… Jak by to ująć… Zaskakujące.
- Cześć! Jestem Yuko! Miło mi cię poznać!
- Hej! Nazywam się Atsuko! Zostańmy przyjaciółkami!
Skończyło się na tym, że połowa klasy chciała się ze mną zaprzyjaźnić, ta dziewczęca połowa, oczywiście. Postanowiłam jednak zbliżyć się do Hitoshi i Megumi. Wydają się… Jak by to ująć… Szczere? Chyba to odpowiednie określenie. Tak właśnie minęła pierwsza lekcja. Zdziwiło mnie, że aż tylko chłopców zaczęło gadać, żebym się z nimi umówiła. Było to dość kłopotliwe, ale jakoś sobie poradziłam. Uratował mnie (a może i nie) dzwonek na przerwę. Szybko wybiegłam z klasy poszukać Lucy, ale jakoś nie mogłam zorientować się, gdzie jest jej klasa. Nagle zrobiło się strasznie głośno. Zza zakrętu wyszło małe stadko dziewczyn, a ponad niemi wystawał chłopak. Nie dziwię się, czemu go otoczyły. Niezłe z niego ciacho!
- To Shuji  Ikoma. Jest uznawany za najpopularniejszego chłopaka w szkole. I chyba przypadł ci zaszczyt poznania go – szepnęła Megumi.
 Popatrzyłam się na niego drugi raz. Teraz był już znacznie bliżej i najwidoczniej szedł w moją stronę. Zazwyczaj tacy chłopcy są nieźle popsuci i rozpuszczeni. A do tego jest to szkoła dla bogatszych, a jestem tu tylko dlatego, że zdałam egzamin na 100%.
- Widzę, że to, co mówią o zagranicznej koleżance są jednak prawdziwe. Rzeczywiście jesteś przesłodka! – taaa, zalatuje tanim podrywem, musisz się troszkę wysilić Shuji! Nie jestem łatwa.
- A kto ty, jeśli mogę spytać?
- Mhm, i ma charakterek. Jestem Shuji Ikoma. Ale chyba powinnaś już to wiedzieć.
- Przykro mi, ale nie.
  Nagle przez korytarz przebiegła płacząca dziewczyna. Ciekawe co jej się…?
- Ah! Mój przyjacielu! Ichiro! Znowu kogoś odrzuciłeś? – wykrzyczał Ikoma.
  Popatrzyłam w stronę, w którą mówił chłopak. Niedaleko ode mnie stał nieziemsko przystojny, z tego co wiem Ichiro. Jeszcze bardziej atrakcyjny od tego rozpuszczonego bachora! Czy to możliwe, że po Japonii chodzą sami przystojniacy?
- Shuji, daj już spokój. Kto to? – spytał Ichiro.
- Właśnie witałem się z naszą nową przyjaciółką zza granicy! Miriam, przywitaj się ładnie.
- S-skąd wiesz, jak mam na imię?
- Jak to możliwe, żebym nie znał imienia nowej ślicznotki?
  Chyba pora się ewakuować.  Może i  są przystojni, ale nieźle działają mi na nerwy. Szybko tylko zerknęłam w ich stronę i schowałam się w klasie. Czym prędzej pobiegłam do ławki i zajęłam swoje miejsce. Ja tu tak nie wytrzymam.
- Nie denerwuj się. Rzadko bywają tu nowi uczniowie, tak interesujący jak ty i Lucy.
- Dzięki Ren, gdyby nie ty i nowe przyjaciółki mogła bym dłużej nie pociągnąć. Mam dość jak na pierwsze półtorej godziny siedzenia tutaj.
  Reszta lekcji minęła szybko. Przez cały ten czas nigdzie nie mogłam znaleźć Lucy. Ciekawe, gdzie ona się podziała?
- Hej! Miriam! Idziesz już? – znajomy głos, obawiam się, że należy do… - Nie masz żadnych dodatkowych zajęć? – no oczywiście, na piękne zakończenie pierwszego dnia szkoły musiałam spotkać tego osła.
- Jesteś Ichiro prawda?
- Zgadłaś. A ty jesteś ta nowa… Miriam, tak?
- Chyba wszyscy już to wiedzą – teraz już nie chciałam nikomu dokuczyć, mój ton bardziej wyglądał na załamany niż szczęśliwy.
- Ej, nie martw się, to dopiero pierwszy dzień, wszyscy tak zareagowali bo jesteś nowa.
- Ale znalazłam z milion liścików w szafce na buty!
  Zdziwiło mnie to, ale raczej czułam bijącą od niego troskę niż chęć podrywu. Nagle coś ciężkiego oparło się na moich ramionach. No oczywiście, nie kto inny jak Shuji!
- Ichiro, nie podrywaj mi dziewczyny! Jak tam ślicznotko? Idziesz już? Odprowadzę cię.
  Szybko zdjęłam z siebie jego ramię i popatrzyłam na niego wzrokiem mordercy.
- P pierwsze, nie jestem twoją dziewczyną, mogę rozmawiać z kim chcę, po drugie, nie odprowadzaj mnie, bo jeszcze się dowiesz gdzie mieszkam, po trzecie wracam z Renem i Lucy.
- Haha, stary, nieźle ci powiedziała. Chyba ci się jeszcze nie zdarzyła tak spektakularna odmowa? – oczy Ichiro skierowały się w moją stronę a na moich policzkach pojawiły się rumieńce. – Z drugiej strony, to nie fair! Przyjaźnisz się z samymi fajnymi ludźmi! Też chce iść z wami!
- Eee… Nie? Może innym razem. Pracuję.
- A gdzie? – zapytali na raz.
- Nie ważne.
- Jesteśmy od ciebie o rok starsi, nie ładnie tak nam odmawiać.
- Starsi? N-nie wiedziałam . Co nie zmienia faktu, że wolę wracać sama.
- Nie daj się prosić! – ten gostek, Shuji, działa mi już na nerwy, niedługo wybuchnę.
- O matko, ten jeden, jedyny raz, zrozumiano? I tylko do parku! Nie mam zamiaru być przez was budzona!
  Ichiro zaczął się śmiać. Hm… Chyba całkiem przyjemny z niego chłopak, ale Shuji… Kiedy podniosłam wzrok zobaczyłam przed sobą piękne niebieskie oczy… Zaraz, do kogo one należą? Szybko mrugnęłam i popatrzyłam jeszcze raz. Ich właścicielem jest Ichiro! Dopiero teraz to zauważyłam, ale chyba musi mieć zagraniczne korzenie.
- Idziemy? – spytał chłopak.
  Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, że Pan Osioł sobie poszedł. Może Ichiro nie jest rozpuszczonym pajacem? Oby.

~~~

No patrzcie, jaka ja bezczelna jestem. Nie dość, że mówię, że już długich nie będzie, a coraz to nowy rozdział ma więcej stron! (w wordzie xD)


piątek, 27 czerwca 2014

Miriam i Lucy rozdział 3

Jesteśmy  już  tu dwa dni, a Ren zdążył pokazać nam okolicę. Pokazał też małą kawiarenkę, która szuka kelnerek, za co byłyśmy mu bardzo wdzięczne. A dziś czeka nas pierwszy dzień w szkole. Nie mogę się doczekać! Dostałyśmy już mundurki, chociaż to nietypowe dochodzić tak w środku roku.
  Stanęłam przed lustrem i przejrzałam się. Całkiem ładnie to wygląda! Pasuje do mnie ten strój. Całe szczęście. Ah… Tylko nie wiem, jak zawiązać kokardkę.
- Głuptas!
- I kto to mówi? Jak ci się spało, Lucy?
- Świetnie! Pokaż, zawiążę ci.
- O której miał przyjść Ren?
- Już tu jest, czeka w przedpokoju.
- Coooooo? Jak długo?
- No nie wiem, jakieś piętnaście minut. Ale ktoś tu się strasznie guzdrze, więc nie możemy wyjść.
- No nie! Było powiedzieć! Strasznie długo męczyłam się z kokardką.
- Już, skończone, wychodzimy.
  Szybko poszłyśmy po torbę i pobiegliśmy pędem do szkoły.
- No nie! Na śmierć zapomniałyśmy o śniadaniu! – to się nazywa mój geniusz
- Nie martw się, wszystko przygotowałem.
- Widzisz Miriam? Gdyby nie Ren to zdechłybyśmy z głodu.
- Po czyjej jesteś stronie? – ktoś tu znowu zaczyna flirtoooooować, nie przeszkadza mi to, ale dopiero co go poznałyśmy, niech da sobie jeszcze czas.
  Szybko przebiegliśmy drogę z domu do szkoły. Nieźle się zmęczyliśmy, ale jestem w dobrej formie, bo uprawiam kilka sportów. A mianowicie tenis, biegi, koszykówkę oraz pływanie. Myślę, że przydam się na dniach sportu, z resztą podobnie jak Lucy, wszystko co robimy, robimy razem, co oznacza, że też jest świetnie wysportowana.  Zapomniałam wspomnieć, że bez Lucy trenuję jeszcze piłkę nożną oraz wspinaczkę. Całe szczęście, że nie wyglądam jak jakiś mięśniak.
  Co do moich zainteresowań, to od dziecka gram na fortepianie i gitarze. Ogólnie bardzo interesuję się muzyką i napisałam kilka piosenek. Mam tez talent plastyczny, tak mi mówią. I, co jest dziwne, lubię chodzić do szkoły i się uczyć przez co mam świetne oceny. Ale nie martwcie się, nie jestem perfekcyjna i nie wiem, jak na wszystko znajduję czas.
Jak wyglądam? Wszyscy mówią, że jestem prześliczna, w co im wierzę. Mam długie blond włosy, niebieskie oczy, długie nogi,  i co jest oczywiste, jestem szczupła. Nie jestem żyrafą. Mam 1,58 cm wzrostu i zupełnie mi to wystarcza!
A teraz mój charakter: jestem miła, łatwowierna, uczynna, lubię wszystkich wspierać, przyjacielska, całkiem odważna, czasem potrafię być bardzo zazdrosna o znajomych, często tak bywa w przypadku Lucy, a do tego szybko się denerwuję. Czasem wszystko to tworzy mieszankę wybuchową.
- Myślę, że możesz przyciągnąć ludzi Miriam. Nie często mamy tutaj blondynki.
- Miło mi, ale mamy prośbę. Wszystko z Lucy przedyskutowałyśmy i nie chcemy, żeby ktoś wiedział, gdzie pracujemy. Zachowaj to w sekrecie, dobrze?
  Tak, zapomniałam wspomnieć, że spisałyśmy się i od razu przyjęli nas do roboty. Z takim zapałem daleko zajdziemy!
- Miriaaaaaaaaaaam! Nie odpływaj! Jesteśmy przed wejściem do szkoły! I wszyscy się na nas gapią.
- Oh, tak, przepraszam, chodźmy już, bo się spóźnimy!
  W tym momencie się rozdzieliłyśmy, ja poszłam z Renem, a Lucy z Junem. Troszkę się denerwuję, ale to nic! Przetrwam.
- Poczekaj tutaj chwilkę, zaraz nauczyciel poprosi cię o wejście.
- Jasne.
  Czekałam tak chwilkę, dopóki nie pozwolono mi wejść. Kiedy tylko przeszłam przez drzwi wszyscy głośno wciągnęli powietrze. Chyba widzieli niefarbowane blondynki tylko na zdjęciach. Sorry, nie oddam wam moich włosków. 

~~~

Okłamałam Was, wybaczcie, długie rozdziały jeszcze się zdarzą.
Wybaczcie xD

czwartek, 26 czerwca 2014

Miriam i Lucy rozdział 2

 - Miriam. Miriam wstawaj!
- Czegoooo?
- Nie "czeguj mi tu". Już jesteśmy.
- Ale co?! Gdzie?
- No jak gdzie? W Japonii.
- S-serio?
- No tak, musimy wysiąść z samolotu. Więc jakbyś raczyła się ruszyć byłabym bardzo wdzięczna.
- A tak, już wstaję. Ej, poczekaj. Czy nie miał ktoś po nas przyjść?
- Mhm, właściciel mieszkania, które wynajmiemy.
- Okej, chodźmy, nie dajmy mu czekać.
  Pospiesznie wysiadłyśmy z samolotu, swoją drogą byłyśmy ostatnie a stewardessa piorunowała nas wzrokiem dopóki nie opuściłyśmy pokładu maszyny. Chwilkę nam zajęło odebranie bagaży i pobiegłyśmy w stronę umówionego spotkania.
- Takie jedno pytanko. Jak my mamy go kurczę rozpoznać?!
- Tak mi się zdaje, że przesyłałam mu nasze zdjęcia, więc jest szansa, że w ciągu najbliższych dwóch godzin ktoś po nas przyjdzie.
 - Lucy, mam pytanie. Czy ty do reszty zgłupiałaś?!
- Możliwe, ale to na razie nie ważne ponieważ jakieś ciacho idzie w naszą stronę.
- Co, gdzie, jak?!
- Patrz, tam.
- Rzeczywiście. Czego on od nas chce?
- Nie wiem, zaraz się przekonamy.
  Tak szczerze, to przez rozmowę z Lucy i moje wpół oprzytomnienie, nie zdałam sobie sprawy, że lotnisko na którym jesteśmy jest prześliczne. Widok zza szklanych szyb był uroczy. Zachodzące słońce i mnóstwo pięknych roślin, których nigdy na oczy nie widziałam, sprawił, że momentalni zakochałam się w Japonii. Jak by to było coś dziwnego. Od samego początku byłam na to skazana! Oj, rodzice, przygotujcie się, bo tak myślę, że zostanę tu dłużej.
  Moje rozmyślania przerwał (przystojny, nawet bardzo) chłopak, który właśnie do nas podszedł.
- Konnichiwa! Jestem Ren, syn Aki Hideki'ego.
- Miło mi! Jestem Lucy, a to jest...
- Jestem Miriam!
  Eee... Tak, wiem, zawsze tak reaguję, kiedy ktoś chce mnie przedstawić, co zazwyczaj wywiera pozytywne wrażenie na innych. No wiecie, "taka energiczna i zabawna dziewczyna, założę się, że jest też fajna i miła", czy coś w tym stylu. Przynajmniej taką mam nadzieję. Zawsze byłam i będę odważ więc nie wstydzę się, jak ktoś pomyśli o mnie jak o wariatce.
  Tym razem, chyba również się nie myliłam, ponieważ Ren się uśmiechnął.
- Miło was poznać.
- A takie pytanko, czemu to ty przyszedłeś, a nie twój tata? Nie żeby coś, wydajesz się miłym gościem... - tak wiem, mój geniusz może powalić wszystkich, ale zawsze strzelę coś niestosownego.
- Spoko, mój tata nie mógł was przywitać. Kazał za to bardzo przeprosić, ale wypadła mu jakaś sprawa. Czasem pomagam mu, kiedy ma jakiś problem czy coś. Więc przez najbliższe kilka miesięcy jesteście skazane na mnie, ponieważ chodzimy do tej samej szkoły, a dziś chcę was jeszcze troszkę oprowadzić. A! Z tego co mi wiadomo, to Lucy, jesteś od nas o rok starsza, tak?
- Jesteś w wieku Miriam?
- Tak, ale nie martw się, mam kumpla w klasie, do której zostałaś przydzielona.
- To miło...
- No dobra! Koniec gadania! Ruszamy! Koniecznie chcę zobaczyć miejsce, w którym będę mieszkać! - na flirty im się kurczę zebrało, nie chce mi się tego słuchać. Jednak myślę, że może być zabawnie.

~~~

Wyjątkowo długi ten rozdział, ale nie martwcie się, to to już się raczej nie powtórzy xD

środa, 25 czerwca 2014

Miriam i Lucy rozdział 1



- Łucja! Ile jeszcze?
- O matko, Miriam, uspokój się, zdążymy na samolot.
Jestem Miriam i razem z moją najlepszą przyjaciółką postanowiłyśmy się troszkę rozerwać, więc... Właśnie oczekujemy samolotu do Japonii! Szczerze mówiąc, już od dłuższego czasu to planowałyśmy. Jak by to ująć... Jesteśmy otaku*, ale tak bardzo, bardzo.
 - Poza tym, wiesz, że nie lubię jak się do mnie mówi Łucja. Jestem LUCY. Zapamiętaj Lu-cy! A teraz powtarzaj za mną...
 - Jeju, mówisz mi to już setny raz, ale ja się serio denerwuję, że się spóźnimy.
 - A od kiedy jesteś taka punktualna i grzeczniutka?
 - Od kiedy rodzice powiedzieli, że fundują nam wyjazd do Japonii!
 - No dobrze, już dobrze. Ja też się cieszę. Poznamy tylu nowych ludzi!
 - To niesamowite, że przyjęli nas do szkoły w Tokio, prawda?
I tak właśnie minęła nam podróż w taksówce. A potem już tylko lotnisko... i odlot!
 - Pa pa mamo! Cześć tato! Nara młody!
 - Moje marzenie się spełniło! Siora wyjeżdża!
 - Zamknij się Wiki. No chodź tutaj.
Nie ma to jak przytulić nieznośnego braciszka na pożegnanie. Ale tak w sumie, to będę za nim tęsknić. W końcu nie zobaczymy się przez najbliższe sześć miesięcy.
 - Pospiesz się Miriam!
 - Już lecę!
To tak, jakbym zaczynała nowe życie. Może zostaniemy tam na dłużej? Oby to była przygoda z serii tych dobrych. Mam nadzieję.

* Otaku - fan kultury japońskiej 
~~~
Tak... Pisałam to dość dawno i sądzę, że moje umiejętności zdecydowanie się poprawiły. Jednakże na ten popis musicie jeszcze poczekać! :D
Do zobaczenia!